Site icon Czujny

Kogo stać na zamach stanu?

To oczywiście nieprawda, ale co by było gdyby…

Przyjęta przez Sejm specustawa zasłaniając się koronawirusem, de facto całkowicie zmieniła rozkład sił na polskiej scenie politycznej. W ramach eksperymentu myślowego spróbujmy się zastanowić, kto dzisiaj jest prawdziwym bezpiecznikiem. Demokracja jest systemem, który bywa niestabilny. Bezpiecznik zaś to ogniwo systemu, które może – w sytuacji ekstremalnej – przejąć pełnię władzy niedopuszczając, żeby dziecko (Naród) zrobiło sobie krzywdę.

W normalnych systemach takim bezpiecznikiem zawsze są służby i wojsko. Większość przewrotów, zamachów stanu na całym świecie kreowały elity służb i wojska. W Polsce służby zostały upolitycznione, rozdrobnione i spacyfikowane przez różnej maści działaczy partyjnych już wiele lat temu. Dziś są chłopcami na posyłki dla polityków walczących z innymi politykami (obóz władzy vs NIK – na przykład), albo co ciekawsze dla prawdziwych służb innych, niekoniecznie deklaratywnie sojuszniczych krajów. A wojsko? No cóż, jakie jest nasze wojsko, każdy widzi. Niedoinwestowane, z monstrualnym przerostem liczby generałów nad liczbą szeregowców. Symbolem polskiego wojska nie jest dzisiaj Grom, tylko otyła generalicja na rządowych bankietach. Wykastrowany gruby kocur, który domaga się pieszczot.

To jest to, co widzimy na powierzchni, przez szybę wystawy gabinetu cieni. Jeśli jesteś mocny, udawaj słabego, jeśli słaby – mocnego. Więc może…?

Świat nie znosi próżni, zwłaszcza świat władzy. Władza jest jak narkotyk, nawet nieużywana, możliwa, potencjalna. Ale władza musi mieć twarz, także ta władza cienia.

Przyjęta w poniedziałek specustawa została przygotowana i przyjęta zgodnie z kanonem służb. Najpierw pracowano dniami i tygodniami nad zbudowaniem sytuacji zagrożenia, sytuacji wymagającej niecodziennych reakcji. Rząd niemrawo uspokajał, lekko podpuszczone media i politycy opozycji zrobili resztę. Wtedy w nocy pojawił się projekt ustawy, kolejnego późnego wieczoru został przyjęty przez Sejm prawie jednomyślnie (wyłamali się wszyscy posłowie Konfederacji, większość z garstki posłów Kukiz’15 i dwóch posłów PSL).

Ustawa daje praktycznie nieograniczoną władzę Głównemu Inspektorowi Sanitarnemu. W ekstremalnej sytuacji ma on darmowy dostęp do wszystkich mediów, nadzór nad wojskiem, może absolutnie każdego Polaka przymusowo zamknąć w szpitalu (nie tylko chorych, ale i “osoby podejrzane o zachorowanie”). Dostał potężniejszą władzę niż ktokolwiek w polskim systemie prawnym i pozaprawnym.

Można powiedzieć, że państwo musi mieć mechanizm, którego oby nigdy nie wykorzystało, a który będzie uruchomiony w sytuacji nadzwyczajnej. Teoretycznie zgoda, tyle tylko, że u nas każdy mechanizm jest nadużywany przez władzę. Każdy. A w tym przypadku teczkę z przyciskiem do bomby atomowej dostał człowiek, który jeszcze niedawno siedział w areszcie w kontekście poważnych zarzutów korupcyjnych. Człowiek, który w poprzedniej kadencji kłamał z mównicy sejmowej w bardzo prostej do sprawdzenia sprawie kładąc “cały swój autorytet na szali”.

Jest dla mnie oczywiste, że faktyczni autorzy specustawy znają tę postać dużo lepiej niż opinia publiczna. Człowiek, wokół którego jest tyle kontrowersji, to idealna twarz bezpiecznika. Wiadomo, kto trzyma za sznurki, wiadomo, gdzie wiedza o tym, czego opinia publiczna znać nie powinna.

Jedno trzeba przyznać: za projektem stali zawodowcy. Przygotowanie i perfekcyjne przeprowadzenie całej operacji musiało wymagać ogromu pracy i braku najmniejszych potknięć. Tak, żeby społeczeństwo, opozycja i media były przekonane, że właśnie tego oczekiwali. Czapki z głów.

Exit mobile version