Site icon Czujny

PRZESTĘPSTWA SĘDZIÓW I PROKURATORÓW? CIERP OBYWATELU GDY NIE MASZ IMMUNITETU!

Wiele słyszy się ostatnio o konieczności zmian w Sądownictwie, bo te orzekają w sposób nieprawidłowy, często ignorując stan faktyczny i materiały dowodowe. Opierają się na koneksjach, znajomościach czy nawet łapówkach, nie  ponosząc za to żadnej odpowiedzialności. Taka sytuacja zdarza się w całej Polsce. W każdym niemal Sądzie Rejonowym, Okręgowym czy Apelacyjnym można dostrzec nieprawidłowości w tym zakresie. Ale te nieprawidłowości mają miejsce również w Prokuraturach. O tym nikt głośno nie mówi, a to właśnie tam tak naprawdę zaczynają się matactwa i wpływanie na swoich kolegów w togach zwanych potocznie KORUMPATORAMI czy też na Sędziów, którzy na to miano nie zasługują bo bardziej pasuje nazywać tych nieuczciwych „Sędziów” Togowcami. Niedawno pisałem o sprawie ustawiania wyroków i postanowień w Sądzie Rejonowym w Starogardzie Gdańskim, gdzie Radca Prawny (tata), Radczyni Prawna (córka), uzyskiwali w tym Sądzie orzeczenia takie o jakie wnioskowali szczególnie w wydziale Rodzinnym, gdzie funkcję Przewodniczącego Wydziału pełniła żona Radcy i jednocześnie matka „radczyni”.(link) W karnym wydziale natomiast pełnią swoje funkcje dwaj sędziowie, którzy przy współpracy z pełniącym obowiązki zastępcy Prokuratora Rejonowego w Starogardzie Gdańskim Prokuratorem, ustawiali wszystkie werdykty poza salą Sądową, po znajomości i w związku z łączącym ich stosunkiem przyjacielskim – Radca, Sędziowie i Prokurator regularnie spotykali się na piknikach przy okazji m.in. turniejów w piłce nożnej, gdzie wszyscy występowali w jednej drużynie po stronie Wymiaru Sprawiedliwości, który jak można się domyślać, z wymiarem tym miał niewiele wspólnego i winien nazywać się „Wymiarem Szycia Wyroków i Postanowień”. Taki układ w świetle przepisów prawa nosi znamiona Zorganizowanej Grupy Przestępczej (nawet o charakterze zbrojnym). Po ujawnieniu tych faktów, radcowie, sędziowie i prokuratorzy wszczęli śledztwo na ich szkodę, gdzie jednym z zarzutów jest pomówienie i znieważenie funkcjonariuszy publicznych. Obecnie trwa nagonka i próba ustalenia, który z klientów „puścił parę z gęby”, żeby go albo pociągnąć do odpowiedzialności, albo nastraszyć by nie zeznawał przeciwko nim. Nie zdają oni sobie jednak sprawy, że nie jest to jedna osoba, a wielu poszkodowanych przez ten gang, bo inaczej nie można nazwać tak sprawnie działającej grupy ludzi. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że sprawą tych ustawień i znajomości zajmuje się obecnie CBA.  Ale nie jest to jeszcze potwierdzone.

Dzisiaj przedstawiam historię prokuratorów i sędziów ze Środy Wlkp., którzy działając po znajomości z jednym z byłych funkcjonariuszy ABW – podejrzewanym przez ojca dzieci, który z nim walczy o pedofilie i kazirodztwo na swojej córce a matce jego wnuczek a także wykorzystując znajomość z lokalnym komendantem policji, dokonują szeregu przestępstw na szkodę obywateli, tuszując jednocześnie inne przestępstwa, za które odpowiedzialność winny ponieść odpowiedzialność karną osoby – często ich znajomi, lub osoby, które wręczyły im korzyść majątkową.

Historia zaczęła się w roku 2008, kiedy to Marek M. poznał Annę J. i od razu przypadli sobie do gustu. Nie przeszkadzała im nawet różnica wieku (10 lat), szczególnie, że w rodzinie Anny, mężczyźni od pokoleń byli starsi od kobiet o więcej niż 8 lat. Anna od początku dążyła do zamieszkania z Markiem, jednak ze względu na znaczną odległość (Ona z Poznania – On z Warszawy), było to niemożliwe, szczególnie, że Anna była w klasie maturalnej. Zaplanowali więc, że Anna przeprowadzi się do Marka we wrześniu 2009r. i czekali na ten moment z niecierpliwością. Pewnego dnia, a było to na przełomie czerwca/lipca 2009, Anna niespodziewanie pojawiła się w pracy Marka, prosząc go by po pracy natychmiast wyjechali z Warszawy na weekend. Marek był zaskoczony, ale spełnił prośbę Anny. Wyjechali na Mazury, gdzie cały weekend Anna była z jednej strony wesoła, z drugiej zaś ewidentnie coś ją męczyło i trapiło. W czasie powrotu, zapytała Marka, czy może wcześniej się do niego wprowadzić. Marek oczywiście się zgodził i już w połowie lipca Anna przywiozła wszystkie swoje rzeczy do Marka do Warszawy, gdzie w transporcie pomagała jej matka. Od tego momentu Anna mieszkając w Warszawie utrzymywała kontakt z całą rodziną dzwoniąc do nich i ich odwiedzając regularnie. Z całą, poza swoim ojcem, czego nie rozumiał Marek, regularnie namawiając ją by się z nim skontaktowała. Ta jednak na każde takie hasło dostawała drgawek. Anna przeprowadzając się do Marka cierpiała na lekomanię, bulimię, depresję i nadużywała alkoholu. To wszystko sprawiało, że Marek zaczął coraz częściej zastanawiać się o co chodzi i co jest tego przyczyną. Przez 3 lata, Anna wspierana przez Marka wróciła do życia. Przestała pić, odstawiła leki. Depresja przerodziła się w szczęście, bo czuła wsparcie ze strony Marka. Zaczęła odżywiać się normalnie. Przytyła. Zaczęła wyglądać jak kobieta a nie jak zabiedzona i zagłodzona ofiara. Wspólnie zaczęli planować wspólną przyszłość. Ślub. Dzieci. Marek nie mógł jednak zrozumieć dlaczego, Anna nadal nie chce kontaktować się z ojcem i nadal zaczął naciskać na nią by się do niego odezwała, bo jeśli dojdzie do ślubu, to przecież ojciec musi być na ślubie. Musi odprowadzić ją do ołtarza. Zorganizował więc spotkanie Anny z ojcem – Janem J. Przed wyjazdem do niego Anna powiedziała Markowi, że ojciec jest przeciwny temu związkowi i że zrobi wszystko by doszło do jego rozpadu. Marek odpowiedział Annie, że to nie ma znaczenia co on zrobi. Liczy się to czego chce Marek i Anna. Reszta nie ma znaczenia. Anna rzuciła jeszcze tylko zdanie, które Marek zapamiętał do dzisiaj: „Mój ojciec jest niebezpiecznym człowiekiem. Ma potężne znajomości i jeśli będzie chciał zrobić Ci krzywdę, to będę wolała od Ciebie odejść niż pozwolić mu na to”.  Marek zrozumiał jej obawy, ale nadal nie znał całej prawdy. Ustalili jednak, że gdyby miało dojść do rozstania, to żeby każde z nich wiedziało czy jest to ich decyzja własna, czy zostali do tego zmuszeni, podadzą hasło, które będą znali tylko oni. Miało być tak, że jeśli będzie to ich własna decyzja, a nie zmuszanie ich do takich kroków, wówczas padnie to hasło i żadne z nich nie będzie robiło drugiemu problemu. Do rozstania doszło kilka lat później a hasła Marek nie usłyszał do dzisiaj, co oznacza, że Anna została zmuszona do tego czynu.

Przed wyjazdem do ojca, Anna napisała do niego list, z którego wynikało, że nastawiał on ją przeciwko Markowi. List ten Marek przeczytał dopiero w 2016r. Po dotarciu do ojca w grudniu 2011r., Anna rozmawiała z nim kilka godzin. W tym czasie Marek czekał w samochodzie przed domem Jana J. w niemal 20-stopniowym mrozie. Jan J. nie zaprosił go do siebie. Po kilku godzinach Anna wyszła od niego z domu w obojętnym nastroju., informując Marka, że umówiła się z ojcem na przyjazd do niego na kilka dni w czasie ferii zimowych. Będą odbudowywali relacje. Pobyt miał trwać tydzień. I tak na przełomie lutego/marca 2012, Anna udała się w czwartek do Poznania. Pierwszą noc spędziła w domu u matki Małgorzaty J. (jest ona po rozwodzie z Janem J.), która córki nie wychowywała. Wolała robić karierę zawodową, zabierając córkę tylko na wycieczki, rekompensując jej w ten sposób samotne wieczory i całodniowe samotne pobyty. W fazie dzieciństwa, Anną zajmował się Ś.P. dziadek Ryszard G. – ojciec matki, który gdy poznał Marka, powiedział, że ma dbać o jego wnusię i nigdy nie pozwolić jej ojcu na ingerencję w ich życie.

W piątek Anna pojechała do swojego ojca do domu, gdzie wieczorem  jak wynika z smsa wysłanego do Marka, siedziała w salonie z ojcem pijąc whiskey z colą i rozmawiając. Miała odezwać się jeszcze przed samym snem, czego nie zrobiła. Następny kontakt był dopiero rano, gdzie Anna wysłała smsa do Marka, że wraca do Warszawy, bo ma wrażenie że stało się coś złego. Na pytanie co ma na myśli, odpowiedziała, że zbudziła się całkowicie naga w swoim łóżku a jej ciuchy były rozrzucone razem z bielizną po podłodze. Stwierdziła też że nic zupełnie nie pamięta i że ma jedynie przebłyski świadomości gdzie widzi poruszającego się w górę i w dół nad nią ojca. Niecałe dwie godziny później Anna była już w Warszawie (ponad 300 km trasy). Przyjechała tylko w stringach, t-shirtcie i japonkach z portfelem i telefonem w ręku. Resztę jej rzeczy Marek od jej ojca odbierał tydzień później. W domu Anna powtórzyła to samo co w smsie, jednak nie chciała iść na policję bo strasznie się bała.  Po tym nastąpił znowu okres ponad roku milczenia i unikania ojca.

W roku 2016, po urodzeniu dwóch córeczek i wiodąc szczęśliwe życie u boku Marka,  Anna wyjechała na tydzień wakacji do ojca. Pogodziła się z nim znowu po narodzinach pierwszej córki. Wydawało się, że od tamtej pory wszystko jest w najlepszym porządku. Wyjechała 2 lipca, a wrócić miała 9 lipca gdyż tydzień później była zaplanowana impreza urodzinowa Emilki i Amelki – dzieci Anny i Marka wraz z chrzcinami ich młodszej córki. Nie wróciła. Ślad po niej i dzieciach zaginał. Kilka dni później został złożony pozew do sądu przeciwko Markowi oraz akty oskarżenia, o znęcanie się nad Anną, nękanie jej, pobicie i gwałty na niej, które miały trwać wiele lat.  Całości tego zaprzeczali świadkowie, wiadomości sms pomiędzy Anną i Markiem, maile i nawet sama Anna.

I tu przechodzimy do korupcyjnych działań wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania w Środzie Wielkopolskiej. Podczas przesłuchania Anny w niebieskim pokoju (przyp. pokój w którym zeznają dzieci i ofiary przemocy np. gwałtów) bez obecności osób postronnych a tylko w obecności sędziego i protokolanta. Za weneckim lustrem podczas przesłuchania przebywa prokurator, adwokat oskarżonego Marka i powinien przebywać psycholog, którego nie było. Prokuratorzy chcieli wykorzystać tę sprawę przeciwko Markowi, szczególnie, że we wcześniejszych zarzutach nie mieli żadnych dowodów, a były one stawiane przez niedoszłego teścia Marka. W czasie zeznań Anna przyznała się do podwójnego zabójstwa dwójki nienarodzonych dzieci.  Dokonała dwukrotnie aborcji w sytuacji, w której nie nastąpiły przesłanki do usunięcia ciąży.  W Polsce kobieta może dokonać aborcji, czyli przerwać ciążę, gdy: ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (bez ograniczeń ze względu na wiek płodu;  badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej); zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (do 12 tygodni od początku ciąży)

To, czy ciąża zagraża życiu kobiety, a także to, czy występuje prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu, stwierdza lekarz. Natomiast o tym, czy ciążą jest wynikiem czynu zabronionego i może zostać przerwana, stwierdza prokurator.  Samodzielna aborcja farmakologiczna, jest niedozwolona w żadnym przypadku.

Po tym przesłuchaniu, video wraz z protokołem trafiło do akt sprawy karnej przeciwko Markowi, jednak nie postawiono mu zarzutu gwałtów. Dlaczego? Bo po pierwsze Anna stwierdziła, że gwałtów jednak nie było a po drugie dokonana przez nią  aborcja wykluczała ją z możliwości pozostawienia dzieci Marka przy niej, prokurator powinien postawić jej zarzuty za które grozi jej kara do 2,5 roku pozbawienia wolności. Dodatkowo w takiej sytuacji winna zostać ona poddana badaniom psychiatrycznym, a prokurator winien przeprowadzić śledztwo na okoliczność – dlaczego Anna usunęła ciążę. Podczas przesłuchania Anny w niebieskim pokoju udział brało dwóch prokuratorów. Obaj przekazali te informacje Zastępcy Prokuratora Rejonowego, która prowadziła postępowanie przygotowawcze przeciwko Markowi i usilnie mataczyła przeciwko niemu dowodami w sprawie (np. zmieniając treść smsa którego miał rzekomo wysłać Marek do Jana J. grożąc mu śmiercią, czy powołując się w akcie oskarżenia na połączenia i wiadomości, które miał wysłać Marek, a wysłał je tak naprawdę sam do siebie Jan J. – co wynika z raportu kryminologów KWP w Poznaniu. Jeden z prokuratorów, który był przy przesłuchaniu jako pierwszy, od tamtej pory nęka Marka szeregiem różnych zarzutów i wytaczaniem mu postępowań karnych, przed którymi Marek skutecznie się bronił do tej pory. Teraz wydaje się, że Marek zdobędzie przewagę i cała bandytka korumpatorów wespół z togowcami zastanowi się dwa razy czy wytoczyć mu jeszcze jakieś postępowanie, tylko po to by zgnoić i uszyć przeciwko Markowi dowody, bo ten wielokrotnie udowodnił im ułomność w znajomości prawa i wykazał ich korupcyjne działania i zachowania.

Kolejnym powodem dlaczego prokuratorzy nie wszczęli przeciwko Annie śledztwa o podwójne zabójstwo nienarodzonych dzieci, jest fakt, że pierwsza aborcja pokrywa się z czasem, kiedy Anna była u swojego ojca tracąc świadomość, co wszystko wskazało na gwałt ze strony jej ojca. Co więcej. W toku śledztwa przeciwko Markowi, znalazły się kolejne dowody w postaci własnoręcznych rozpisek Anny wskazujących na to że wielokrotnie jako dziecko była molestowana przez swojego ojca. Te wątki ci sami prokuratorzy również pomijali w toku śledztwa i wszystko przeciwko Janowi J. umarzali.  Aborcją się nie zajęli, bo musieliby najpewniej postawić Janowi J. zarzuty z 201 kk – czyli kazirodztwo za co Janowi J. grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności a przecież nie mogą go skazać, bo  zapłacił niemałe pieniądze Pani Prokurator za doprowadzenie Marka przed Sąd i skazanie go lub umieszczenie w psychiatryku, co od 4 lat jest niewykonalne, bo Marek umie się bronić dysponując bogatą wiedzą prawną i interpretacją przepisów oraz bazując na materiale dowodowym. Postanowili więc, że w tym czasie będą grać na czas, izolując Marka od dzieci i Anny, by zanikła między nimi całkowita więź a w tym czasie Jan J. podstawi swojego kandydata na męża dla Anny, by ta całkowicie odcięła się od Marka i aby ten po pozbawieniu Marka władzy rodzicielskiej mógł umieścić Annę w psychiatryku i przejąć pieczę nad Marka dziećmi, gdzie po znajomości z sędziami . otrzymałby statut rodziny zastępczej a na każdą z córek Marka otrzymałby od 3500-4500 zł miesięcznie.  O wszystkim wiedzieli nie tylko w/w prokuratorzy i pomagali mu w osiągnięciu tego celu, ale wiedzieli też sędziowie – (przewodnicząca wydziału rodzinnego, która przez dwa lata nie wyznaczyła żadnego terminu rozprawy o opiekę), (karnista, prowadzący sprawę przeciwko Markowi) , (karnista, przesłuchujący Annę w niebieskim pokoju, który potem przejął sprawę rodzinną mimo że zgodnie z przepisami prawa nie powinien jej prowadzić. To ten togowiec najpierw w sierpniu 2019r. nakazał ustanowić indywidualne kontakty Marka z dziećmi by nie zanikła między nimi więź, wskazując w uzasadnieniu, że nigdy Marek nie stanowił i nie stanowi zagrożenia dla dzieci a wręcz sprawował nad nimi całodobową opiekę, by pół roku później pozbawić Marka władzy rodzicielskiej stwierdzając niezgodnie z prawem, że musi pozbawić bo jest konflikt między Markiem a Anną, uznając jednocześnie za stronę postępowania – co jest niedopuszczalne – Jana J..

Każda z wyżej wymienionych osób miała wiedzę o przestępstwie Anny i jej ojca. Każda z nich winna na podstawie art. 304 k.p.k. powiadomić odpowiednie organy. Żadna tego nie zrobiła chroniąc interes Jana J. i swoje 4 litery, by uchronić się przed ujawnieniem przyjętych łapówek i działania  w dobie kolesiostwa. Każda z tych osób jest winna przestępstwa z art. 239 § 1 kk, art. 231 § 1 kk w zw. z art. 2 kk,  art. 240 kk,  art. 18 § 3 kk oraz na szkodę Marka z art. 234 kk, 235 kk, 236 § 1 kk, 238 kk, 271 kk a także 190a § 1 kk, 190  § 1 kk,  157 § 2 kk,  212 kk, 216 kk.  Te wszystkie osoby nazywane prokuratorami i sędziami, w świetle przepisów prawa i popełnionych przez nich czynów to zwykli bandyci i przestępcy działający pod osłona TOGI i IMMUNITETU, kryci przez innych swoich kolegów. Każdy z nich działając wspólnie tworzy zorganizowaną grupę przestępczą o charakterze zbrojnym tj. przestępstwo z art. 258 kk.

Dzisiaj Marek dalej walczy w nierównej batalii z dobrze zorganizowanymi i nietykalnymi korumpatorami i togowcami. Pomaga również innym osobom przez co jest jeszcze bardziej szykanowany i gnębiony przez tzw. Polski Wymiar Sprawiedliwości. Bo przecież włożył kij w mrowisko, burząc dotychczasową bezkarność ludzi, którzy prawo stanowią i stoją na jego straży. Stoją… ale tylko by samemu uniknąć odpowiedzialności karnej a przy tym by zarobić jak najwięcej.

Tuszowanie przestępstw w/w osób Marek ujawnił kilkanaście dni temu. Czy jest sens zgłaszania tego komukolwiek? Czy ktoś rzetelnie to sprawdzi, zweryfikuje i pociągnie skorumpowanych bandytów w togach do odpowiedzialności? Czy Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro lub Prezydent Andrzej Duda zrobią coś w tym kierunku? Sprawa Marka jest dobitnym przykładem na konieczność zmian w prawie, a przede wszystkim w konieczności pociągania do odpowiedzialności osób z immunitetami. Czy wykorzystają tę sprawę jako przykład książkowy by zmienić prawo? Osobiście uważam że nie. Przecież to byłoby za proste, a hasła wyborcze rzucane o zmianie prawa, są tylko pustymi obietnicami dla wyborców, bo prawo zmienić chcą – ale tylko dla siebie a nie zwykłego obywatela… ojca… rodzica poszkodowanego…

 

Marek Makara

Exit mobile version