Karol Plewa, dziennikarstwo, propaganda i polityka.

Namawiano mnie do skomentowania odejścia Karola Plewy, dziennikarza Mediów Narodowych. No cóż… Profesjonalista odchodzi akurat wtedy, kiedy mało kto już ogląda MN. Moje rozmowy z gośćmi wiosną 2020 roku miały od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy kliknięć. W ciągu ostatnich pięciu dni (piszę 12 to kwietnia) tylko trzy filmy przekroczyły 10000 kliknięć. Projekt polityczny, w którym uczestniczy Robert Bąkiewicz, twórca MN, polega na sklejeniu wielu niepopularnych, chodź  na razie wpływowych (osadzonych w realiach) środowisk i postaci. Ma szanse powodzenia w wyborach tylko pod warunkiem, że cieszy się szczególnymi względami u liczących głosy, albo niezwłocznie podejmie ciężką pracę nad poprawą wizerunku. Czego osobiście szczerze życzę przede wszystkim Solidarnej Polsce.

Tymczasem w świecie dzieje się tak dużo i szybko, że nie tylko skomentować, ale i ogarnąć nie sposób. Ten i ów antysystemowy komentator podaje się za wszechwiedzącego i twierdzi (np. Ernst Wolff), że wszyscy wielcy tego świata są dogadani i urządzą nam wielki Gułag, a wojna na Ukrainie jest po pandemii drugim etapem sztywnego planu. Jednocześnie Wolff podaje sam tyle faktów przeczących jego tezie (zob. https://gloria.tv/post/FfUAAfXw6PqZ4KqNPiBVb3Dus), że aż nie warto tracić czasu na polemikę. Taka propaganda, jak Wolffa, ma służyć kapitulacji niezależnych, opornych na tyranię ludzi, którzy przynajmniej sami się chcą ratować z opresji, a nawet organizować opór na większą skalę. Równolegle sączy się propaganda chińska i rosyjska, ta druga lepiej rozpoznawalna (chociaż płynie z całego świata w różnych językach), prezentująca te dwie strony wielobiegunowego konfliktu jako dobroduszne oraz życzliwe ludzkości i każdemu człowiekowi z osobna. Jedyne, co w tej sytuacji mogę radzić, to codzienne ćwiczenie w krytycznej analizie wszystkich przekazów. Nie każdy ma czas i narzędzia. Niejeden wręcz arogancko domaga się np. ode mnie pełnej i obiektywnej syntezy wszystkiego. Co ja na to mogę, biedny żuczek? Nawet mając dostęp do zasobów najpotężniejszych wywiadów pozostałbym tylko słabym, omylnym człowiekiem, niezdolnym do ogarnięcia procesów, które przerastają nas wszystkich, specjalistów i prostaczków. Specjalistów, jak się przekonuję, nawet bardziej. Najkoszmarniejsi są słuchacze/czytelnicy, którzy domagają się prognozy, albo – to już szczyt wszystkiego – post factum szydzą: „Mówił pan, że tak będzie, a wyszło inaczej”. Oczywiście cenię szyderstwa pod moim adresem, ale nigdy nie mówię, co będzie. Mówię o prawdopodobieństwach, możliwościach. Zachęcam do samodzielnej analizy. Nikt nie zna przyszłości. Jeśli używamy czasu przyszłego, to w poznawczym nawiasie. Są narody, które w ogóle czasu przyszłego nie mają. Nawias ten, po grecku „epoche” – to wstrzymanie od sądu, wynikające z pokory wobec tajemnicy. Przyszłość jest tajemnicą, a przyszłe zdarzenia zawsze są (tym razem po łacinie) „futura consistentia”, zdarzeniami przyszłymi niepewnymi. Decydują o nich jednostkowe akty woli miliardów stworzeń, a znać je może tylko istota wszechwiedząca, czyli Bóg. No, chyba że wierzymy w fatalizm czy inny uproszczony determinizm.

W następnym, wielkanocnym odcinku pozwolę sobie przejść do konkretów. Dlatego proszę o prowokacje, pytania, zaczepki, ewentualnie prostackie wyzwiska w komentarzach do moich – też prowokacyjnych – filmów na kanale YT „Masny Kryzys Szoł” oraz w poczcie na adres masnykryzysszol@gmail.com. Będę wiedział, czym się zająć, poczytam, popytam, pobadam i odpowiem, jak zawsze ze szczyptą ironii i prowokacji.

Similar Posts

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments